Atak zimy 20 kwietnia 2017. Jedziemy w końcu na dwudniową turę. W drodze dowiadujemy się, że w tatrach ogłoszono lawinową czwórkę (plota mówi, że się to nie zdarza). Plan jest prosty, jak się uda kolejką dotrzeć na Kasprowy, to się przeprawimy przez Halę Goryczkową na Halę Kondratową do schroniska na noc. W tych warunkach wybieramy wariant rozsądny.
Zakopane
Zakopane dosłownie. Wszystkie kolejki zamknięte, więc z Kuźnic idziemy na fokach w stronę Goryczkowej. Nie jest źle bo idziemy nartostradą. Po drodze spotykamy kilku kolesi z bananami na twarzy i hasłem „śniegu po pachy”.
Goryczkowa
Jak taki opad to zaliczymy słynne „Padaki” w puchu. Niestety u góry coś się nam pomieszało w tej lekkiej mgle i pojechaliśmy fajnym polem przed Padakami wprost na 2 szałasy w dole Goryczkowej. Stamtąd już spliturujemy w stronę Kondratowej, bo zaczyna się robić późno a szlaki są nieprzetarte.
Kondratowa
Przez lasek przecinamy Padaki i turujemy dalej, tym razem już kompletnie dziewiczym szlakiem. Na szczęście jest na pokładzie słynny El Turino aka Czar, który jak samuraj tnie swoim rozpołowionym spliboardem tony śniegu, prezentując technikę godną samego mistrza. Do schroniska na hali docieramy dopiero o 19 wieczorem. Trochę się luzujemy i dogadujemy na fejsie z ekipą, która jutro będzie atakować Kopę Kondracką.
Rano czekamy na ekipę, ale niestety mają opóźnienie, więc ruszamy sami. Jest jednak bardzo lawinowo, więc rozsądek (i jeden koleś, który przed nami przetarł tory) podpowiada nam odpuścić zapuszczanie się w wyższe partie Hali Kondratowej. Docieramy do niewielkiego wzniesienia pod Łopatą i stamtąd próbujemy ruszyć z ponad dwumetrowej pokrywy śnieżnej. Śniegu jest tyle, że trudno nawet ruszyć. Zjeżdżamy do wypłaszczenia i tam spotykamy Ali Olszańskiego z ekipą, którzy będą atakować Łopatę i przełęcz pod Kopą. W tym czasie spotkany „pan parkowiec” wszystkim odradza zapuszczanie się w te tereny przy lawinowej czwórce.
Padaki
Na zakończenie zmierzamy szlakiem w stronę niezaliczonych poprzedniego dnia Padak. Przy pięknej pogodzie udaje nam się dotrzeć pod Żleb Marcinkowskich i puszczamy się Padakami w stronę Kuźnic. Wszystko jest już niestety rozjeżdżone, więc radochy nie za dużo.
Niestety jestem trochę rozczarowany, że nie zaliczyliśmy jakiś zjazdów życia w tych warunkach. Trudno, jeszcze całe życie przed nami.
Trasa wg GPS
Max elevation: 1580 m
Min elevation: 983 m
Total climbing: 1201 m
Total descent: -1150 m
Average speed: 7.18 km/h
Total time: 23:14:08