Będzie okno, będzie okno. Na prognozie ICM raczej możemy polegać. Lądujemy rano w Kuźnicach i ładujemy się do kolejki na Kasprowy. Na rozgrzewkę zjazd trasą gąsienicową do doliny. Rozpinamy splity i foczymy szlakiem w stronę przełęczy Karb. Słońce wychodzi zza chmur, zapowiada się piękna tura.

Karb (1853 m n.p.m.)

Docieramy na Karb. Przepięcie na tryb snowboard i po kawałku betonów zaliczamy wspaniały zjazd w całkiem niechudej warstwie puchu wprost na zamarznięty Czarny Staw. Nie dość, że zjazd żlebem daje sporo satysfakcji to przejście Czarnego Stawu w pełnej lampie (milion dolarów to za mało) jest kosmicznym przeżyciem, które udziela się ekipie. Trzeba docenić tą chwilę turowania, za taką trasę na biegówki to można się dać zabić. Mają rację alpiniści, że pogoda jest najważniejsza – a my mamy wszystko od pogody po świeży śnieg. Dochodzimy do podejścia na Zmarzły Staw pod Zawratem. Czas na raki. Po stromym podejściu jesteśmy przy Zmarzłym. Chwila przerwy i ruszamy do celu – przełęcz Zawrat. Podejście żlebem robi wrażenie.

Czarny Staw

Zawrat (2159 m n.p.m.)

Jako ekipa jesteśmy bardzo solidarni – rozdzielamy się, bo chłopaki chcą się bawić w trawersy na fokach, ja wybieram ciężkie plecy i raki na nogach. Porada: trawersowanie na splitboardzie nie jest za fajne, stąd moja decyzja. Jest wyzwanie, kto pierwszy? Jak wyzwanie to motywacja, więc idę samotnie najkrótszą drogą w rakach, reszta idzie gdzieś bokiem. Nie jest łatwo (3 razy chyba chciałem rezygnować) ale jakoś docieram do przełęczy. Totalnie wykończony. Widok na dolinę 5 stawów regeneruje mnie w 5 minut. Opad szczęki jaki widok. Michał i Czar docierają po około 30 minutach. Przegrali. No dobra, też wygrali.

Na zawracie

Zjazd. Beton, skały, beton ale już po chwili pełna ekstaza w przyjemnym śniegu i to co pokonuje się w tempie żółwia zjeżdża się w chwilę. Trzeba cieszyć się każdą sekundą, bez względu na betony czy inne niedogodności. Od Zmarzłego Stawu znów beton i skały do omijania i na krechę do Czarnego Stawu.

Zawrat

Przewalamy się blisko Murowańca i biegiem do krzesła z Gąsienicowej na Kasprowy. Dramat. Hiperwentylacja. Wykończenie. Docieramy do krzesła w ostatniej minucie i oczywiście nie chcą nas nasi kochani górale wpuścić. Jest 16:30. W końcu się litują i wjeżdżamy ostatnim krzesłem na Kasprowy. Podziwiamy zachód słońca i mykamy goryczkową do Kuźnic. Tak mija ponad 8 godzin tury. Dzięki Tatry. Out.

Total distance: 20.26 km
Max elevation: 2155 m
Min elevation: 908 m
Total climbing: 1808 m
Total descent: -2501 m
Average speed: 10.37 km/h
Total time: 08:20:33

Galeria

mm

Łukasz Sukiennik

Fan zimy i wszelkiego rodzaju desek.
Snowboard, splitboard a także biegówki i narty alpejskie to jego lekarstwo na zmęczone plecy.

Zobacz wszystkie wpisy