Koniec marca i pykamy w polskie Tatry. Bez planu jedziemy do Zakopca i tam spotykamy się z Czarem przy kolejce na Kasprowy (biedak czekał na nas tam prawie 2 godziny). Nie tracąc czasu, rezygnujemy z podejścia od Kuźnic i wbrew zasadom wciągamy się gondolą na Kasprowy. I co dalej? No to idziemy w stronę Kopy Kondrackiej. Pogoda świetna, więc się nie stresujemy. Splity na plecy i idziemy z buta. Po drodze spotykamy panów strażników, którzy się pytają czy mamy jakieś zabezpieczenia. Mamy ABC podstawowe, a oni na to: „Czyli pod opieką Matki Boskiej” ostrzegają nas, że będą nas obserwować i nie możemy zjechać wcześniej niż z przełęczy pod kopą.

Goryczkowa Czuba

No i pierwsze schody. Już na podejściu pod Goryczkową Czubą jakaś babka spanikowana wycofuje się, myślimy… Za chwilę mijają nas wyluzowani skiturowcy, więc stwierdzamy, że idziemy dalej. Oni mają raki i czekany, my nie. Po chwili zaczyna się robić niewesoło, z czuby obchodzimy zboczem kolejne wzniesienie bo szlaku nie widać. Na czterech łapach powoli przesuwamy się bokiem. Toprowcy nas obserwują z dołu i chyba czekają aż któryś z nas zleci z lawiną. Na szczęście Matka Boska pomogła i szczęśliwie ciśniemy dalej, już bez większych niebezpieczeństw.

Zjazd z przełęczy pod kopą do schroniska na Kondratowej to już bułka z masłem i odetchnięcie z ulgą. Zaliczamy pierwszą turę gdzie nie założyliśmy nawet fok.

Podsumowując tą turę, zimą nie pchajcie się tam bez raków i czekana, bo stres jest spory. Gdyby nie było tak ładnej pogody to wycofalibyśmy się.

Total distance: 9.32 km
Max elevation: 1918 m
Min elevation: 1015 m
Total climbing: 621 m
Total descent: -1516 m
Average speed: 10.97 km/h
Total time: 05:13:16
mm

Łukasz Sukiennik

Fan zimy i wszelkiego rodzaju desek.
Snowboard, splitboard a także biegówki i narty alpejskie to jego lekarstwo na zmęczone plecy.

Zobacz wszystkie wpisy