Moja pierwsza splitura. Miało być lajtowo, ale oczywiście mnie chłopaki namówili od razu na 2 dniową imprezę. Nie wiedząc co mnie czeka dojeżdżamy do parkingu chyba ok 23:00. Czołówki na łby i idziemy do schroniska na Chochołowskiej. Droga nie ma końca. Udaje się dotrzeć do schronu ale całujemy klamkę. Co teraz? Na szczęście jacyś zawiani kolesie nam otwierają wrota i kimamy na ławach w holu aż do rana.
Grześ
Rano ruszamy w stronę Grzesia, jakoś idę na tym splicie (mędząc im cały czas). Mam plan dojścia na Grzesia i zjazdu do schroniska. Aha, żeby nie było tak łatwo to na tej cholernej drodze do schroniska już jeden z kijów mi nie działa (gubię talerzyk i grot) – nie kupujcie tanich kijów. Ufff jesteśmy na Grzesiu i jest przepięknie. Próbuje się pożegnać z chłopakami, ale mówią żebym spróbował jeszcze zaliczyć Rakoń – „No zobacz jak to blisko”. Ulegam.
Rakoń
II plan to zjazd z Rakonia. Co, już wiecie, że historia się powtórzy? Oczywiście z Rakonia daję się namówić na Wołowiec. Jest ciężko, siły już nie mam.
Prawie Wołowiec
Docieramy pod Wołowiec, gdzie decydujemy się na zjazd. W lesie padamy na polance i zaliczamy drzemkę (?!) Lasem docieramy do schroniska. Krokusy kwitną, więc turystów jest tutaj już milion. Zaliczamy jeszcze jedną noc w schronisku i chłopaki idą rano na inną turę, ja się wysypiam i schodzę do parkingu.
Dobra, złapałem bakcyla.
Max elevation: 1917 m
Min elevation: 876 m
Total climbing: 1478 m
Total descent: -1215 m
Average speed: 6.84 km/h
Total time: 08:26:09
Dodaj komentarz